Trend na eko przebojem wbija się nawet do reklamy. Tym razem kreatywnością popisała się Kropla Beskidu. Na zabytkowej kamienicy, okupowanej dotąd przez szpetne płachty, pojawił się billboard obrazowo pokazujący, że i plastikowe butelki mogą mieć swój zielony wymiar.
Miejsce jest feralne. Zabytkowy Dom Ekielskiego przy skrzyżowaniu Alej Trzech Wieszczów i ul. Piłsudskiego fasadę od dawna skrytą ma za płachtami reklam. Po drugiej stronie perły krakowskiego modernizmu – nieczynny już Hotel Cracovia i Kino Kijów – przerobiono na gigantyczne nośniki. W dodatku cieniem ciągnie się za nośnikiem afera z zeszłorocznych wyborów samorządowych: wywieszona na rusztowaniu przy Domu Ekielskiego reklamówka prezydenta Majchrowskiego ściągnęła na niego gniew mediów. Prezydent oficjalnie deklarował się jako przeciwnik zaśmiecania przestrzeni publicznej w centrum, a tymczasem jego wizerunek przesłonił zabytkowy budynek.
Po fali krytycznych głosów prezydent reklamę zdjął. Ale potem było jeszcze gorzej. W jej miejsce pojawiły się kolejne, w tym – jakżeby inaczej! – deweloperów i apartamentów. Oczywiście, ze wszystkim wiązała się kasa. Według Wyborczej niegdyś na tej reklamie kamienica zarabiała 30 tys. złotych miesięcznie, obecnie ma to być między 2 a 10 tys. Remont budynku wspierał za to grosz publiczny – 100 tys. od gminy w 2009 r. i ponad 90 tys. w 2013 ze środków Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa.
Manna jednak przestała płynąć. Na 2015 właściciele kamienicy nie złożyli wniosków o dofinansowanie remontu. W tej sytuacji miejski konserwator zabytków uznał za niewiarygodny argument, że dochody z reklam mają służyć renowacji. Jest więc szansa, że płachty przestaną się pojawiać. Na razie jednak zawisła kolejna. Tym razem jednak całkiem pomysłowa i ciekawa!
Reklama wody mineralnej Kropla Beskidu zwraca uwagę na kwestie ekologiczne. A robi to w sposób rzeczywiście pomysłowy i konkretny – skoro 30% butelki może powstawać z materiału roślinnego, to i reklama też może. Stąd trzecią część banera tworzy zieleń. Na konstrukcji rozstawione są doniczki, w których rosną trawy i inne rośliny. To jest fajne – w Krakowie zieleni, w przeciwieństwie do reklam, bardzo brakuje! A może by tak zobowiązać właścicieli nośników, żeby zawsze robili tego typu reklamy? Smog na pewno byłby mniejszy, a reklamy – mniej szpeciły miasto.
Na koniec jeszcze słowo o samej marce. Kropla Beskidu należy do koncernu Coca-cola. I jest następczynią wody Bonaqua. A jednocześnie dowodem, że Polacy mineralną chcą pić ze zdrojów, przynajmniej z nazwy. Stąd popularność Cisowianki, Kryniczanki, Piwniczanki i innych. Bonaqua mimo łacińskiej nazwy i globalnego marketingu rynku u nas nie podbiła. Wręcz ściągnęła na siebie oskarżenia, że zawiera niezdrowe szczepy pleśni. Koncern wymienił ją więc na Kroplę Beskidu – i ta jakoś się trzyma. Do Muszynianki się, oczywiście, nie umywa, ale cały zabieg pokazuje, że Polacy przynajmniej w niektórych sektorach rynku z dumą jednak myślą o „rodzimych” markach.