Sztab kandytata Andrzeja Dudy jeszcze przed pierwszą wyborów kreatywnie wykorzystał potencjał pospolitej ulotki. Po pierwsze, zrównał ją z kartą wyborczą. Po drugie, dał wyborcom komunikat czytelny jak standardowa reklama. I tak też prawdziwy – mało.
Rozniesione do skrzynek pocztowych ulotki kandydata PiS błysnęły kreatywnością komunikacyjną. Z jednej strony standard: wizerunek wizerunek kandydata i jego deklaracje programowe. Za to z drugiej niespodzianka. Stylizacja na kartę wyborczą. I instrukcja: „UWAGA! Głosować można tylko na jednego kandydata. Aby Twój głos był ważny należy postawić znak „X” w kratce z lewej strony obok Andrzeja Dudy.”
Owa kreatywna część reklamy zaintrygowała wyborców i media.
Sztab Andrzeja Dudy potwierdził krakowskiej Gazecie Wyborczej, że ulotka jest oficjalnym materiałem wyborczym kandydata PiS. Poseł Andrzej Adamczyk ze sztabu wyjaśnił, że nie widzi w ulotce nadużycia, ani mylącego komunikatu:
Chodzi o głos ważny dla interesów sztabu, dla Andrzeja Dudy, dla Polski. Przecież zdanie wcześniej wyraźnie podkreślamy, że głosować można tylko na jednego kandydata. Naszym zdaniem warto tylko na Andrzeja Dudę.
O dziwo, tej komunikacyjnej ekwilibrystyki nie podżyrowali reprezentanci branży reklamowej.
Leszek Stafiej orzekł: – To manipulacja komunikacyjna. Zamierzona próba wprowadzenia w błąd, obliczona na to, że jakaś grupa wyborców ulegnie przekazowi. Nie mam wątpliwości, że to nadużycie, a jak każde jest niemoralne i zasługuje na napiętnowanie.
A Marek Tobolewski dodał: – Tłumaczenie, co oznacza ważność głosu, przypomina trochę gwiazdkę, przy hasłach reklamowych banków: jest superoferta, ale czytaj pod gwiazdką, głos jest ważny, ale dla nas. Nie bez powodu politycy i branża reklamowa mają najniższe zaufanie wśród ludzi.
Również o dziwo, ale za to w obronie manipulacji wystąpił filozof i posiadacz tytułu profesorskiego Janusz Majcherek. Zamiast zgodnie z rytuałem swojej profesji dzielić włos na czworo, znalazł dobre wyjaśnienie: – Oczywiście instruktaż jest na przykładzie konkretnego kandydata, co jest agitacją. Tyle że w 1989 r. przed 4 czerwca także na przykładzie konkretnego kandydata obóz „Solidarności” podpowiadał, jak głosować. Trik ma więc pewną tradycję.
Cóż, możemy wskazać na pęczki masę tradycji, których bynajmniej nie chcielibyśmy chołubić – od nazbyt słonej zupy po tradycyjne rozsyłanie spamu. Ale nie jesteśmy filozofami, ani tym bardziej profesorami – powiemy więc tylko jedno: jeśli chodzi o ulotki, obaj kandydaci okazali się równymi komunikacyjnymi cwaniakami. Bronisław Komorowski nielegalnie rozdawał je w warszawskim metrze, o czym pisaliśmy parę dni temu w tekście Ulotek od metra. A Andrzej Duda położył krzyżyk na uczciwej komunikacji.
Niech więc się teraz obaj martwią o sympatię wyborców. Powodzenia!